A było to tak…
Gdzieś tam w środku tygodnia dzwonią znajomi.
„Jedziecie z nami w góryyyy?”,„A gdzie?”,„Na Rysiankę!”
Szybkie wygooglowanie, trasa niedługa, nietrudna. Dobra, jedziemy!
Początek trasy to Żabnica Skałka. I
tu pierwszy drogowskaz na Rysiankę, który informuje, że czekają nas 2
godziny drogi. A Ruda w szok.
Tak to jest, jak się baba dorwie do
internetów – sprawdziła trasę? Sprawdziła. A co sprawdziła? A no jakimś
cudem znalazła trasę z Trzech Kopców zamiast z Żabnicy, przez co była
święcie i absolutnie przekonana, że droga będzie trwać 40 minut i będzie
lekka i przyjemna.
O jeżu kolczasty, jaka to była pomyłka.
A temperatura wynosiła 33 stopnie. Cóż,
słowo się rzekło, leziemy. Wystrojeni, baba w długie dżinsy, torebkę i
trampeczki, a chłop w koszulę, dżinsy i też coś na kształt trampeczek.
Bo to w końcu lekki, 40 minutowy spacerek.
Początek trasy wiedzie drogą asfaltową prowadzącą leciutko pod górę. Po drodze mijamy urokliwy strumyczek.
Dalej wychodzimy na leśną, ubitą i szeroką ścieżkę. Jak na razie nie jest źle, damy radę przecież!
Niestety robi się coraz bardziej stromo, ścieżka zamienia się w wąską i
kamienistą dróżkę, słońce smaży nam dziko w głowy i w tyłki w dżinsach.
Ach, nie wspomniałam chyba, ze mieliśmy w mojej torebce całe 0,5 litra
wody? Zaczyna się marudzenie „No i po co nam to było? Może weźmy się
wróćmy i pojedźmy gdzieś posiedzieć na łączce czy coś, będzie
przyjemniej…”
Na szczęście widoki rekompensują nam to niemożebne cierpienie ;)
a mnie do przodu pcha myśl o schronisku na szczycie, gdzie będą
naleśniki, albo pierogi, a może naleśniki z serem, takie pyszne… Albo
pierogi…
Trampki były błędem. Wielkim błędem. Na
kamienistej ścieżce było niemożliwie niewygodnie, zupełnie płaska
podeszwa nie zapewniała ani odrobiny przyczepności, do tego kompletnie
nie trzymały kostki.
Nie zakładajcie trampek w góry – powiedziała ciocia dobra rada.
A na sam szczyt już wchodzimy tak:
I w końcu jest, Hala Rysianka. Zajęło nam to nieco dłużej, niż
przewidywane 2 godziny, ale czemu się dziwić – do tej pory jednym z
najwyższych szczytów, jakie zdobyliśmy, była Czantoria. Kolejką,
oczywiście.
Teoretycznie wejście na Rysiankę, a w
zasadzie na Halę Rysiankę, która znajduje się na wysokości około 1260 m
n.p.m. może się wydawać lichym osiągnięciem. Ale byliśmy z siebie
niemożliwie dumni, że mimo tylu narzekań i tyle razy wypowiedzianych
słów „Ja mam dosyć, weźmy wracajmy”, jednak się tam doturlaliśmy. A
widok z Hali był naprawdę piękny, w tle można zobaczyć nawet łańcuch
Tatr. Siedzieliśmy na polanie, ja wsuwałam moje upragnione naleśniki,
popijaliśmy zimnego Radlera i tak stwierdziliśmy, że w sumie fajne te
góry…
„To co, gdzie jedziemy za tydzień?” :)
Po więcej zdjęć z Rysianki zapraszamy na naszą stronę na facebooku, tutaj!
Po więcej zdjęć z Rysianki zapraszamy na naszą stronę na facebooku, tutaj!